Poszłam na plogging w Warszawie. Pod koniec treningu śmieci było tak dużo, że nie mogłam ich unieść

Biegam od 5 lat. To mój sposób na relaks i odpoczynek. Kiedy człowiek robi to regularnie, zaczyna zwracać uwagę na otoczenie. Na co dzień, śpiesząc się do pracy, często z twarzą w telefonie nie zwracamy uwagi na otaczające nas śmieci. Co innego, gdy w trakcie przebieżki chcę oczyścić głowę i cieszyć się nie tylko biegiem, ale także pięknem przyrody czy miejskiego krajobrazu. Niestety, zamiast upajać się widokami, pojawia się we mnie narastająca irytacja i wściekłość, bo pomiędzy drzewami, w krzakach, widzę mnóstwo śmieci, które powinny wylądować posegregowane w odpowiednich śmietnikach.
Pewnego dnia powiedziałam dość i postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić. Oczywiście sama świata nie zmienię, ale jeśli miliony osób zdecydują się na zmianę swoich przyzwyczajeń, to może okazać się, że różnica będzie ogromna. Dlatego zdecydowałam, że moje niedzielne tradycyjne bieganie zmienię na plogging, czyli połączenie przyjemnego z pożytecznym – biegam i zbieram śmieci, które napotykam na swojej trasie podczas treningu. Jak wygląda to w praktyce?
Najpierw zabrałam się za szybką, ale dokładną rozgrzewkę. To jest coś, o czym każdy sportowiec powinien pamiętać! Chwyciłam w dłoń rękawiczki, worek na śmieci i ruszyłam. Wcale nie musiałam oddalać się daleko od mieszkania, by znaleźć pierwsze miejsce, które z jakiegoś powodu zachęca ludzi do wyrzucenia śmieci gdzie popadnie. 1,3 km od mojego domu, obok ścieżki, gdzie wiosną i latem jest gąszcz drzew i krzewów, zauważyłam porozrzucane szklane i plastikowe butelki, opakowania po papierosach, kisielach, batonach, zużyte środki higieniczne i plastikowe siatki pełne innych odpadów. To wszystko porozrzucane na trawie wśród drzew. Taki widok zawsze podnosi mi ciśnienie. Zatrzymałam się i całą swoją negatywną energię przeniosłam na zbieranie śmieci. I wiecie co? Pomogło! Nie tylko zadziałało to na mój nastrój - sprzątając okolicę poczułam się szczęśliwa i potrzebna - ale pomogło to przede wszystkim naturze. I to właśnie najbardziej lubię w ploggingu.
Podczas zbierania, nie wrzucam śmieci bezmyślnie do worka. Staram się obserwować, co tam ląduje. Zawsze analizuję, ile dane opakowanie będzie się rozkładało. Oprócz tego patrzę, czy dany odpad nadaje się do recyklingu, czy nie. Zazwyczaj natrafiam na butelki PET, które nadają się do ponownego przetworzenia. Te butelki mogą dostać drugie życie. Odzyskany plastik pozwoli wyprodukować nowe opakowania, ale też na przykład: ramy okienne! Trzeba pamiętać, że butelka PET to surowiec, z którego może powstać nowy produkt. Wszystko zależy od nas.
Jak widzicie udało mi się zebrać masę odpadów. Z jednej strony jest to przygnębiające, ale z drugiej, cieszę się, że dzięki mnie otoczenie, w którym codziennie przebywam, zmieniło się na lepsze. Ulice i trawniki zasypane są śmieciami. Ludzie wyrzucają je bez wyrzutów sumienia. Na szczęście pojawiają się takie grupy ludzi, do której należę ja: którzy wychodząc pobiegać, przy okazji robią coś dobrego dla planety, zbierają śmieci i dbają o czystość w swojej okolicy. Jedyną rzeczą, która mnie odrobinę przygnębia, jest fakt, że zebranych śmieci aktualnie nie mogę posegregować do odpowiednich pojemników. Dopiero 2 miesiące temu wprowadziłam się do swojego mieszkania i na moim osiedlu nie ma jeszcze śmietników do segregowania odpadów. Są jedynie ogromne kontenery na gruz, do których do momentu zakończenia prac budowlanych nowych lokatorów mamy wyrzucać wszystkie śmieci. Pocieszające jest jednak to, że administracja osiedla oficjalnie obiecała, że pojemniki do segregacji śmieci pojawią się w naszych budynkach już na wiosnę tego roku!
Odpadów zebrałam naprawdę dużo i gdybym miała więcej rąk oraz worków na śmieci, zebrałabym ich znacznie więcej. Robię, co w mojej mocy i jestem z tego dumna. Mam nadzieję, że co raz więcej osób weźmie ze mnie przykład. Dla siebie i dla nas wszystkich, dla Ziemi. To był naprawdę udany początek dnia. A teraz? Czas na długi spacer po okolicy z psem!